Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
178

Kościuszko obryzgany krwią, okryty ziemią, którą ciskały kartacze... stał, patrzał, czoło mu się zaciągało obłokiem.
Pułk Działyńskiego — spartanie! cały jak stał murem, tak padł szereg przy szeregu... nie ustąpiwszy krokiem. Położył się, świadcząc o męztwie i poświęceniu polskich dzieci.
Pole wyściełało się trupami, niedobitki rozpraszać zaczynały... Wódz poczuł w sobie żołnierza i z szablą poleciał w zamęt bitwy, w war bojowy... zwyciężyć lub zginąć... Do koła otaczał go szczupły, ostatni zastęp jazdy... z nim razem rzucił się na tłumy...
O piątéj wieczorem wszystko było skończone... na noszach z gałęzi naprędce splecionych kozacy w tryumfie nieśli oblanego krwią człowieka do Fersena... miał on już dość porąbanych gości na Maciejowskim dworze... Kościuszko ranę miał w głowie, trzy pchnięcia w piersi... ledwie odrobinę niepotrzebnego już życia... twarz zsiniałą śmierć już oblokła całunem.
Z nim w więzy dostali się Kopeć, Kniażewicz, Niemcewicz, Sierakowski, Fiszer, Kamiński, Zejdlic.