Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
175

Nie powie matka sierota, że nie było komu ginąć za nią.
I śmieją się usta żałobnym uśmiechem... Kościuszko biega z zapałem, ustawując szeregi, Niemcewicz wzdycha i mówi: — zwyciężym, Kniażewicz ufa w wygraną... Sierakowski, Fischer, Kopeć, zbiegli się tu wszyscy — aby walczyć.
Na kopcu nad rzeką stał u dworu Maciejowickiego i Karol... a spoglądał.. serce mu się długo ściśnięte zbolałe — otwarło rozrosło, tchnął dopiero...
— A! bić się! bić się będziemy! rzekł z zapałem... bić się!
Od owych dni przeprawy z Kopciem targał się biedny po obozach, to z szablą w dłoni, to z rozkazami biegając po krakowskiém, do Warszawy, w Poznańskie. Gdzie było potrzeba bezwarunkowego poświęcenia, posługiwano się nim, gdzie groziło niebezpieczeństwo, ofiarował się i napraszał. Kościuszko chciał mu dać dowództwo, nie przyjął. —
Poczciwe jego serce bolało teraz więcéj, niż inne, bo bystre oko głębiéj od innych widziało...
I on mówił z drugimi o zwycięztwie przyszłém, chciał je wmówić sobie, ale w duszy nie