Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
173

nicy — czuł on, że panowanie jego się kończy a Polska dobije tylko bohaterskiéj śmierci.
Odstąpienie Prusaków było wyrokiem rzezi moskiewskiéj i moskiewskiego resztek zaboru... Moskwa lwią część miała wydzielić sobie, a drugim rzucić co łaska... Darto już na papierze ostatki Rzeczypospolitéj, nim krwią oblaną, zagarnąć ją miano.
Po kraju, gdzie stąpiły Carowéj wojska, uczyły się rzezi, do ostatniéj sceny tragedyi, żołdacy wprawiali się w mordowanie bezbronnych... było to ich hulanką i zabawą...
Nic już nie mogli pomódz chłopi, co Polską krew w sobie poczuwszy szli z kosami i śpiewami za Kościuszką, ani Berek i Aronowicz, ani pułkownik Kiliński... były to pieczęcie zgody, położone na mogile. —
Moskwa już zewsząd ciągnęła, siły swe skupiając nad Wisłą ku Warszawie... polskie wojska za głosem wodza kupiły się na wielkie pole bitwy przyszłéj — Kościuszko czuł, że oręż musi sprawę rozstrzygnąć, a wyczekiwanie ją podkopuje. Wojna i czyn same mogły umysły do jedności sprowadzić. Bezrząd z każdym dniem się powiększał, — trzeba było wszystko stawić na kartę.