Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
112

cyjnéj, Potocki na miłość ojczyzny, inni na nienawiść do Moskali... Kościuszko na świętość sprawy... Wybicki mówił Zakrzewskiemu... — Zginiem! to przynajmniéj nie przeżyjemy ojczyzny!


— „Słyszałeś cośmy mówili, wiesz jak rzeczy stoją, rzekł Kościuszko do Pluty, gdy Prozor, Dmóchowski i inni towarzysze narady się porozchodzili. — Nie mamy czasu do stracenia — nie byłem zdania, aby tak rączo i pospiesznie przystąpić do wielkiego dzieła, chciałem więcéj zasobów, lepszego przygotowania umysłów, ale wojsku zagraża rozpuszczenie lub ohydna niewola; żołnierz nie wytrzyma.. Lada dzień gdzieś coś samo wybuchnąć może. Madaliński niecierpliwi się i najpewniéj nie czekając na nas rozpocznie — zostawić ich tak i na sztych wydać nie podobna. Trzeba więc, ażeby się wszystkie siły ściągały, szczególniéj te, które stojąc na kresach, najłatwiéj odcięte i pochłonięte być mogą.
Ofiarowałeś mi z posługą, przyjmuję. — Pojedziesz odemnie do brygady Słomińskiego, do Kopcia. Nie sądź, ażebyś małą lub łatwą miał