Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
69

bna ani przystojna ruszać, a zkąd go wziąć? Nie brakło na potrzeby Karolowi, obyczaj jednak był taki że się z każdego grosza musiał rachować. Naprzód wziąć więcéj nie było powodu, nużby się domyślili!
Matka wprawdzie w dzień narodzin Karola dała mu sto czerwonych złotych, które jak z nieba spadły, a dając powiedziała —
— Nie wydawaj ich, schowaj, niech będą na wielki przypadek, abyś mógł dobry uczynek spełnić bez wiedzy naszéj, gdy ci to serce powie.
Było tego dosyć na drogę, ale to macierzyńskie czerwone złote! Jak je po świecie rozproszyć — zawahał się Karol. —
Byłże lepszy uczynek jak pójść z niemi bić się za ojczyznę? Tymczasem znowu, niewiedzieć jak się trafiło, że na tydzień przed wyprawą, przyszedł Abraham stary arendarz w Skale do dworu i do stancyi Karola z pokłonem.
— Mam do jasnego panicza bardzo wielką prośbę, rzekł pokornie.
— Do mnie?
A no, tak.. tylko proszę mi nie odmawiać —
Panicz wie, że mam maleńką córeczkę Ruchlę, która teraz dopiero piąty rok zaczyna.