Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
279

chownego przypatrzenia się ludziom, już mógł przeczuwać co go tu czekało.
Nigdzie o zazdrość nie trudno, i na niechętnych nie zbywa. Charakter energiczny, mało się hamować w wybuchach umiejący Pułaskiego, przywyknienie do wojskowéj karności, którą za jeden z głównych powodzenia warunków uważał, wcześnie musiały mu przysposobić nieprzyjaciół. Dość było wreszcie, że przybysz, człek nowy, otrzymał dowództwo. Opierał się on na życzliwości Washingtona, którą pozyskał od razu, umiał ją zachować i zbliżeniem się doń, zjednać ufność i szacunek.
Washington cenił w nim nietylko męztwo, ale nieubłaganą w służbie surowość i pojęcia karności, które przynosił.
Amerykańscy ochotnicy, dzielni duchem, bitni w ogniu, swobody téj, za którą walczyli, wymagali dla siebie wszędzie, nawet tam, gdzie się jéj żądać nie godziło, a dać nie było wolno — w obozie, w pochodzie, w szyku.
Rozprzężanie było wielkie i jemu téż większą część klęsk poniesionych przypisywać należało. Washington czuł to, ale nie wszystko mógł wykonać, czego pragnął.