Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
273

— dodał po przerwie — dla nas Amerykanów pożyteczném wielce jest dowiedzieć się, jak żołnierz europejski widzi nasz kraj i sądzi.. nasze wojsko.. obóz.. ludzi.
— Trudno to, odrzekł Pułaski nieco ostygły — zdać sprawę z wrażenia, które się odbiło od powierzchni, głębiéj sięgnąć nie mogąc. Gdybym miał szczerze powiedzieć wam co myślę.. może by to niezbyt było dla was pochlebném i miłém. Wojsko, obozy nie zbudowały mnie. Nawet my, cośmy téż w wojsku nowozaciążném, ochotniczém służyli — ja, com lat kilka podobnemu oddziałowi dowodził — nawykłem do większego porządku, ładu, jednostojności.. bodaj nawet ubioru, która wdraża do karności i równości obozowéj. To co widzę, wygląda mi na pospolite ruszenie, na partyzantów, nie na wojsko i pułki szykowane. Ale — rozumiem i to.. że mi się nie godzi sądzić o kraju tak nowym, miarą innych go mierząc.. Każdy naród ma swe obyczaje, własności, cóż dopiero tu.. na drugim świecie!
Tu tysiąc zapewne nieznanych mi okoliczności składały się na nadanie wojsku tak niekorzystnego pozoru.. Wyglądają żołnierze wasi na żebraków, ale dla tego bić się mogą, jak bohaterowie.