Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
271

stem.. Słuchajcie! Było nas u starego ojca trzech braci, lat temu osiem, poszliśmy razem z nim wszyscy bronić — bronić ojczyzny — poświęcając jéj mienie i życie. — Ojciec — spotwarzony, zdradzony, wydany obcym przez swoich, umarł w więzieniu, bracia moi padli w bitwach, a ja przyszedłem tu — umrzeć. —
Byłem wodzem, dziś mi być dosyć — żołnierzem.
Milcząc uchylił nieco kapelusza z poszanowaniem nieznajomy, widać w nim było wzruszenie; w Pułaskim krew wrzała..
— Kto jestem! mówił daléj — dziś biednym tylko rozbitkiem, dziś, dosyć że jestem człowiekiem.. bez plamy a z brzemieniem na ramionach. Miałożby to w Ameryce nie starczyć?
Amerykanin skłonił głowę.
— A, panie, rzekł, różne są wymagania czasu i okoliczności — nie jątrzcie się jeszcze przeciwko nam przedwcześnie.. Wszystko się może dać ułożyć. —
Potém zwracając rozmowę, odezwał się spokojnie.
— Widzieliście więc starego Bena?
— Tak jest, widywałem go często w Passy,