Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
1607

Ta garść pobożnych wśród nocy modląca się ze łkaniem prawie i jęk dobywający się z piersi żebraka, który bił się oburącz a płakał i wołał miłosierdzia.. do łez pobudziły nawet dwóch zdumionych zrazu tylko braciszków..
Przybyły to rzucał się krzyżem i płakał, to podnosił ręce wyciągając do obrazu, a znać było, że litości nie dla siebie błagał.
Długa chwila minęła na modlitwie.. pełnéj skarg i błagań.. Wszyscy czekali, ażeby starzec powstał, on jeszcze modlił się, ale jakby promieniem z nieba uspokojony nieco.. Nareszcie podniósł blade lice, zlane łzami, drgające bólem przecierpianym — uderzył czołem o posadzkę, ręką w piersi, która jęknęła i powstał. W milczeniu ujął rękę Pułaskiego, szli razem.
Gdy w korytarzu stanęli, skinął tylko.
— Do waszéj celi.. rzekł.. a nie będzie świadkiem między nami, tylko ten Bóg, który mnie do ciebie posłał..
Jakkolwiek nadzwyczajną starzec obudzał we wszystkich ciekawość, znać rozkaz jego był dla Kazimierza świętym, gdyż odprawiwszy gości i poleciwszy ich księżom, sam poprowadził go do jeneralskiéj celi, którą zajmował.