Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
137

Już tedy wszystko ciągnęło w milczeniu na stanowisko.. ale zwykłym trybem od pieśni porannéj począć nie było można, bo przed nieprzyjacielem mogła ich zdradzić; po cichu każdy szeptał modlitwę.
Tymczasem na prędce wpośród pieczary wzniesiono ołtarzyk do mszy świętéj.
Stary kamień, trochę mchu i zbroi złożyły się na stół ofiarny, nad którym powiewała chorągiew z Matką Boską i Chrystusem. — Dwóch starców przy szablach do mszy służyli. Na przodzie ukląkł Skiba z rękami do góry podniesionemi.
I stała się cisza wielka, tak że kapłana modlitwę słychać było, a że losy jutra... zakryte.. każdy słuchał, jakby w życiu mszy ostatniéj. W czasie Ewangielii starym obyczajem szczęknęły na pół podobywane szable, na znak gotowości do obrony wiary świętéj.
Kilkunastu przystępowało do komunii; w końcu ksiądz od ołtarza dał błogosławieństwo. Pochyliły się kornie głowy, uderzyły ręce w piersi, wszyscy wstali; chorążowie ujęli chorągwie, a nim ołtarz rozebrano, już w dolinie okrytéj mrokiem szarym poranka, hufiec się gromadził.