Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
123

Całą swą historyą w tych kilku prostych wyrazach zamknąwszy, chłopak pokłonił się rycersko.
— Ze Skały? to chyba wnuk pana Adama?
— A syn Jakuba.. dodał Karol.
— Cóż to tak późno, dziecko moje.. zawołał pułkownik ważąc słowa. — Czy za zezwoleniem rodzica i jego radą?
— Późno w istocie — odpowiedział przybyły — ale bom właśnie czekał rozkazu rodzica.. a nie doczekawszy się, poszedłem za głosem sumienia.. Nigdy zapóźno by służyć ojczyźnie.
Stary przybliżył się i rękę ciężką położył mu na ramieniu wpatrując się bliżéj w twarz..
— O dobra krwi stara, nasza! zawołał — dobra krwi, coś tam to serce w piersi rozgrzała..
Ależ, dziecko moje, w dni wesela i nadziei przyjść ci było, a nie na dni ostatnie zwątpienia i rozpacznéj walki! Wiesz że co to ślubować ojczyźnie? Jeśli niewieście u ołtarza do śmierci przysięgasz, ojczyźnie nie mniéj należy.. A ta oblubienica nie przyniesie ci nic.. krom palmy i całunu..
Jeżeliś nie ślubował...
— Ślubowałem w duszy mojéj — przerwał żywo Karol — i nie złamię przysięgi. —