Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tymczasem oczy moje spotkały obraz osobliwszy, dla którego nawet o burzy zapomnieć było potrzeba.
W pierwszym dość obszernym pokoiku, opuszczonym jak domek cały, z brudną u okna firanką, z chwiejącą się posadzką dość dawno nie mytą, z kominkiem niepobielanym na wielkanocne święta, — w pokoju w którym kilka krzeseł ze strzałami w poręczach, kanapa w tymże rodzaju i para konsolek w stylu XVIII-go wieku stały po kątach, cztery osoby siedziały w głębokiem milczeniu, z natężoną uwagą nad stoliczkiem o trzech nogach, nie śmiejąc się ruszyć, tchnąć, podnieść oczów, tak zajęte były, w pierwszej chwili niepojętemi jakiemiś dla mnie czarami. — Nikt nie spojrzał nawet gdym wchodził, nikt głowy nie odwrócił, nikt mnie nie spostrzegł, stanąłem nie wiedząc co począć wielce zaambarasowany... ale ta chwila posłużyła mi do rozpatrzenia się w towarzystwie.
Domyśliłem się odrazu, że najstarszy mężczyzna, który przysiadł na kanapie, musiał być panem podkomorzym; był to szpakowaty, żylasty, dobrze zbudowany jegomość, w lekkim paltocie, w chustce na szyi zawiązanej a la Colin, z którego czuba zadartego do góry, faworytów utrzymanych starannie znać było, że się nie pozbył pretensji do młodości, daleko już, daleko na drodze życia zgubionej... Rysy jego twarzy były wyraziste, ale pospolite, czoło wielkie, cera blada, a piętnem charakterystycznem w fizjonomji, zrażenie zarazem i zwierzęcy jakiś wyraz siły. Ubiór kusy, opięty, ale dość staranny, zdaleka dozwalał go wziąć za młokosa; bo się trzymał po żołniersku.
Pani nazwana jejmością, jakiem się domyślił podkomorzyna, dość otyła, biało-różowa i przed laty zapewne piękna, z drobniuchnemi rysami przystojnej 1 świeżej suberetki, które starzejąc dziwnie na szerokiej twarzy się rozlokowały, z niebieskiemi oczyma; ubrana w białą suknię, wstążki niebieskie jako blondynka, miała wyraz dobroci miękkiej, nieudolnej, obojętnej.... Znać było, że żyła więcej roślinnym żywotem niżeli duszą i myślą, która w niej spała nieprzebudzona.