Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom II.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się ich za młodu i porywczo, nierozmyślnie... aż straszno! a dla ciebie, mój drogi poeto, podwójnie. Chciałabym, żebyś wprzód wyrobił w sobie charakter, moc duszy, którą masz w zarodku, aleś jej potęgi nie pewien jeszcze; chciałabym, żebyś dojrzał i ochłódł; bo życie małżeńskie to zawsze bój powolny i ofiary bez końca. Kto wie, czy żony nie będziesz potrzebował wychowywać dla siebie, przerabiać, że tak powiem. Masz-li na to siły? Miłość jest jednym z żywiołów życia małżeńskiego, ale nie jedynym; wiele cnót potrzeba i wielkich, by ten zawód sakramentalny rozpocząć z Bogiem i w Bogu. Lecz mijam to wszystko; serce moje chce dla ciebie dłuższej, swobodnej młodości, bo te lata co ci może ciężą, drogie są mój Bolku, drogie!! To kwiatek życia, któremu spieszno na zawiązkę owocu przekwitnąć. Czas jeszcze będzie na owoce... Zresztą, mało znam Justysię; wierzę, że kiedy ci się podobała, kiedy ma dla ciebie choć trochę przywiązania, dla ciebie ubogiego, nieznanego, nie błyskotliwego chłopaka, już to być musi dobra dziewczyna, bo się poznała na istotnej wartości twojej; ale za nic nie chciałabym, żebyś się żenił bogato, z bogatszą od ciebie. Dla mężczyzny to upokorzenie, to są zawsze więzy na przyszłość. Ty nie masz nic, lub tak jak nic; szukaj równej sobie, coby ci serce i poczciwą dłoń pracowitą przyniosła w posagu. Takiej ja dla ciebie pragnę, mój Bolku.
— Widzę smutek na twojej twarzy... daruj kochany, ale czyż to nie obowiązek matki powiedzieć co jej rozum i serce szepcą?
— Moja mamo, droga moja mamo, wszystko to prawda, święta prawda co mówiłaś mi, ale... ja ją kocham.