Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom II.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obie się uścisnęły, a wdowa westchnęła, chciała widocznie coś począć i nie śmiała; nareszcie, jakby zebrawszy sobie siły, odezwała się do towarzyszki:
— Kiedy wy nic nie mówicie, to mnie samej trzeba i należy począć coś o naszych dzieciach. Droga pani... Bolek twój, jak wiesz zapewne, bo taki syn z niczem się nie tai przed matką, oświadczał mi się o Justysię... Jeszczem go wówczas tak dalece nie znała, alem ceniła zawsze; odkładając tylko, odpowiedziałam panu Derewiańskiemu. Dziś, gdy taką winnam mu wdzięczność i nauczyłam się więcej jeszcze go cenić, moja droga pani, pozwolisz, że pierwsza...
Tu wdowie słów i odwagi zabrakło; przyjaciółka ściskając jej rękę rzuciła się ku niej.
— Dzięki ci pani, dzięki za mnie, za Bolka, za ufność i dobroć twoją; uszczęśliwiasz dwoje ludzi, więcej, bo i mnie z nimi...
— A o mnie zapominasz? — żywo a czule odezwała się pani Żacka. — Mówmy szczerze, najotwarciej; ja winnam wam wiele, ale czuję się winną podwójnie, bom was nie umiała poznać, ciebie pani i syna twojego... powiem ci szczerze, wahałam się. Bolek zdawał mi się marzycielem i poetą...
— Któryż zakochany nie jest nim choć trochę?
— Tak, ale ty wiesz pani, jak w życiu praca potrzebna, a jak poeci jej nie lubią; drżałam o Justysię...
— Bolek — odpowiedziała pani Wilczek — nad wszystko wyżej stawi obowiązki swoje; a ich dopełnienie jest dla niego także poezją, a poezją żywota, poezją czynu. Nie obawiaj się pani, o! syn to poczciwy, potrafi być dobrym mężem; ale gdyśmy do wyznań przyszły i ja się wyspowiadać ci muszę. Wszak i ja winną też