Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmarłe i zaniósł je do Tronu Ojcu, a przez to gościniec wytrzebił zmartwychwstaniu.“
— Pozwólcież — wtrącił Cysters — abym do Prudencjuszowych dołożył tu słowa św. Paulina z Noli, który o życiu przyszłém głosi: „Czeka ma dusza obmycia się z grzechu, drży mi serce pełne wiary, tętnia w niem więzi wszystkie. Duch mój w trwodze przyszłości lęka się, aby go nie spętały troski o ciało, by ciężar jego nie przygniótł go do ziemi, boi się, aby gdy trąba brzmiąca z otwartych ozwie się niebios, nie podołała skrzydły lekkiemi unieść się na spotkanie króla, dźwignąć ku niebu do tysiąca świętych pełnych chwały, którzy z pęt świata wyzwoleni, ulatują lekko w przestrzenie ku gwiazdom wysoko! Niesieni na obłokach płynących między gwiazdami, unoszą się w powietrzu, by pozdrowić króla niebios i połączyć się z jego zastępy jasnemi u stóp wielbionego Chrystusa.”
— Ten to sam Paulin święty — przerwał Wincenty — powiedział pięknie: „Dusza ta, która ciała zniszczenie przeżyje, jest nieśmiertelną, dzięki jéj niebieskiemu pochodzeniu. Zachowa więc uczucia swe i miłość swą z żywotem razem. Jeżeli umrzeć nie może, nie może zapomnieć, bo ma żyć wiecznie i wiecznie pamiętać.“
— A! — zawołał książe z uniesieniem. — Co za pocieszające słowa! Wolno nam więc będzie kochać, cośmy miłowali, widzieć to, do czegośmy