Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wprzód królowi była dobrą ceną sprzedała, powtóre ułowiła go obietnicami wielkiemi. Widując ją codziennie nie potrafił się temu oprzeć pan Biecki, długo się ze swojem sumieniem rachował i wahał, nareszcie rzucił się też, by w przepaść z zamkniętemi oczy. Tu gdy już pewną była jego rezolucji Katryna Telniczówna, dopieroż do króla w prośby; a prawdę rzekłszy Zygmunt ją bardzo kochał i więcej nad wszystkie w życiu kobiety, jakie miał. Alboż co odmówić można białogłowie, którą się kocha? Owoż i król na prośby jej, wezwawszy do siebie kasztelana, spytał go tajemnie naprzód, czyli by miał chęć żenienia się z Katryną. Na co odpowiedział kasztelan, iż jeszcze nie jest pewien, ale myśl tę miał. Tu dopiero król otworzył mu się.
— Wiesz WM. rzekł, bo to nikomu nie tajno, iż Katryua Telniczówna była moją miłośnicą, a kochałem ją i kocham wielką miłością. Ludzie też ją ogadują ztąd i chciałaby poszedłszy uczciwie za mąż, żyć dalej jak Bóg przykazał. Owoż, gdyby ją kto wziął może się spodziewać, iż mu ten wstyd, jeśliby wstyd miał, sowicie nagrodzę. Ano, dodał król, żenią się ludzie i gorzej a przecie nikt nic na to; bo choć Telniczówna zawiniła może, to z miłości wielkiej ku jednemu, a nikt nie powie, aby na niej inna jaka plama była, by najmniejsza.
Tu Zygmunt złote góry jął obiecywać kasztelanowi, dając na to słowo swoje królewskie, iż ich miał obsypać, czem by chcieli, tak ona kobieta miała jeszcze króla w ręku. Boć i potem różnie różni gadali, a to pewna, że poszedłszy za mąż, podjeżdżała często do Krakowa, widując się potajemnie z królem, który i dziećmi jej potem bardzo się opiekował, jakby swemi. Owoż kasztelan który tylko braci swej lękał się i innych krewnych, po owych obietnicach wielkich, już jął się umawiać z Katryną o wesele. Uradzono tedy, aby je po cicheńku odbyć, tamże na zamku, co i król radził. Tak się i stało, ale szydła w worku nie utaić, ledwie się to stało, cały Kraków wiedział o tem, poszła wieść jako strzała, że król miłośnicę swą wydał,