Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 2.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miłości dodać siły, no — i koniec końcem zawsze się to skończyło na tem, żem sobie na wierzbie gruszki wyperswadował.
Niepraktyczna rzecz taka miłość jak twoja, to do niczego nie prowadzi, oprócz chyba do suchot lub fiksacyi. Oboje nie miłe. Żeń się i niech będzie temu koniec, a jeśli mnie chcesz posłuchać, idź naprzód na dobrą kolacyą do Bouquerel’a... bo to grunt...
Daniel uśmiechnął się tylko... lecz list był dlań dostatecznym pokarmem.
Gdyby nie Górnicki, byłby natychmiast do domu powrócił — nie chciał tylko narażać się na zajścia z zawadyaką i to go jeszcze wstrzymywało.
Miał poniekąd słuszne przeczucie, gdyż pan Symforjan wcale nie dał za wygraną. Trwał on w tem przekonaniu, że Małejko miał słuszność, że w Żymińskim owym był skryty kochanek Leokadyi, ale pisarz dobadawszy się istotnej prawdy, dał się potem zbić z drogi. — Nic go nie kosztowało zrobić awanturę. — Szukając jaką by mógł na przekór nieprzyjacielowi wypłatać, wpadł na myśl denuncyonowania go prezesowi, o którego przyjeździe się dowiedział.
Szło mu tylko o to jak do niego dostąpić, gdy go do Borków nie puszczano, a prezes chory na nogi, nie wyjeżdżał nigdzie w sąsiedztwo...
Przecież choć do kościoła by powinien się ruszyć... mówił sobie.
W kościele przez dwie niedziele czatował napróżno, bo w Borkach była kaplica, a w czasie tak słotnym zwykle się tam nabożeństwo odbywało.
Górnicki, mimo że się Łukaszem w rodzie chwalił, pisać tak dalece nie umiał. Grzebał ci jak kura,