Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzwiady. Los w tym razie doskonale usłużył Zygmuntowi, bo Zabrzezie od Muranowa, rezydencyi hr. Justa, było o milę, majątki się stykały...
I to za wielkie szczęście poczytać można, iż zastał w domu gospodarza, który nigdy nie siedział tu, a wróciwszy z jednéj podróży, natychmiast w drugą się wybierał.
Just nie posiadał się z radości. Trzy dni przesiedziawszy w Muranowie, nudził się śmiertelnie. Powitał w ganku przybyłego, mało go nie udusiwszy przez wdzięczność. Dwa dni nie było mowy o niczém, tylko o rzeczach potocznych. Just powracał właśnie z Badenii, gdzie paryzka Żydóweczka Nella opanowała go była na dwa tygodnie; odbił mu ją Anglik i wywiózł z sobą do Egiptu. Just nie mógł się jéj odżałować... Mówił o niéj bezprzestannie... Trzeciego dnia przy obiedzie zgadało się o sąsiedztwie... Licząc swych najbliższych, hr. Just wymienił Zabrzezie.
Zygmunt udał, że nazwisko pierwszy raz w życiu usłyszał.
— Dom pański, rzekł gospodarz, stary radca człowiek stateczny i dyabelnie zasobny... Majątek ogromny... Mama lubiła figlować, ale to już przechodzi... Za chwilę wybije godzina dewocyi, fundowania bractw i słuchania nabożeństw. Jeszcze to nie nadeszło, ale już są oznaki przygotowawcze... Córka piękna jak anioł... ale dziwaczka... Miała pretendentów bardzo majętnych i dobrze wychowanych, a za mąż iść nie chce. Jest w tém jakaś tajemnica.
— Cóż to być może? podchwycił Zygmunt: tajemnice panien zwykle są całemu światu wiadome...
— Ja nie wiem... wahając się szepnął Just.