Tyzenhauza co stanęło murów na Horodnicy na fabryki, wszystko niemal pan Borysewicz dozierał, choć naówczs młodszym był. I z tamtych to czasów zebrał sobie trochę grosza, tak że domek cale piękny mógł postawić za Dominikanami, i już przynajmniéj o dach był spokojny, że cudzego potrzebować nie będzie. Zostało się téż coś w skrzyni na czarną godzinę. Jednego syna tylko miał Borysewicz i tego, choć mu różnie radzono, żeby go do czegoś lepszego sposobił, bo go na to stać było — oddał do mularza, a w swojém rzemiośle zachował. Dopilnował tylko, aby czytać i pisać umiał i żeby mu się głowa otworzyła. — Pani Michałowa byłaby go pewnie albo na kupca dała albo do delikatniejszego rzemiosła, ale się Borysewicz uparł, a gdy on czego chciał, nie sprzeciwiała mu się nigdy, bo wiedziała, że człek był rozumny.
Rodzą się to tak ludzie, jednym w głowę łopatą kładną, a próżną zostanie, drugim to samo przychodzi nie wiedzieć zkąd i jak. Borysewicz edukacyi, jak to mówią, wcale nie miał, przecie go się nieraz i tacy radzili, co jéj dużo mając, korzyści ztąd żadnéj nie wyciągnęli. I człowiek był równie stateczny, uczciwy jak rozumny, a dziwnie skromny. Drugiby się z tych darów bożych puszył, bo i u ludzi miał konsyderacyą i na niego we wszystkich ciężkich sprawach się zdawano i w bractwie Różańcowém starszym był od dawna i w cechu i w magistracie, co powiedział, pewnie przeprowadzono, ale on ani granatowéj kapoty nie zrzucił, ani dawnéj cichéj a skromnéj pokory swéj. Nikt go gniewającego się nie widział nigdy, westchnął często, głową pokiwał, a gdy mu już co bardzo dokuczyło, tylko milczał.
Żonę téż mu Pan Bóg dał kobietę, która się na nim poznać umiała. Poczciwa z kościami pani Michałowa, chyba tę jednę miała wadę, że okrutnie ciekawą była i gadać lubiła niezmiernie. On téż jéj nie przeszkadzał, wiedząc, że jéj to bodaj do życia potrzebne. Od czasu jak się pobrali, nie wiem czy kiedy spór między niemi na prawdę i na ostro się toczył, czasem się pospierali trochę, a no w końcu pani Michałowa ustąpiła, wiedząc, że kiedy Michalisko przy czém stoi,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/8
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.