Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale prawo....
— Niestety — ja nie znam prawa, odparł oficer.
— Jesteśmy więc aresztowani...? zapytał Ciemniewski.
— Bynajmniéj! zawołał oficer. Mam polecenie proszenia panów i dopilnowania tego, abyście na posiedzenie dzisiejsze nie przychodzili.... C’est tout! Jeżeli panowie zechcą odbyć spacer na Horodnicę do botanicznego ogrodu... lub użyć gdzieindziéj wiosennego powietrza, ja i moi żołnierze służymy im jako straż honorowa....
— Co za honor! rozśmiał się Krasnodębski....
Mikorski wskazał krzesełko oficerowi... ten jednak nim usiadł, żołnierzy swych rozstawił. Jednego z nabitym karabinem wyprawił pod wybite okno, drugiemu kazał zostać we drzwiach, dwom wreszcie przechadzać się około dworku.
W sieniach przez drzwi otwarte widać było ba-l dych i przelękłych Borysewiczów oboje, Paraskę, dziewczynę, obu wyrostków panów posłów i kilkoro gawiedzi zwabionéj ciekawém tém widowiskiem.... Żołnierze natychmiast plac oczyścili — nie zostało żywéj duszy....
Czterej posłowie stali w milczeniu — patrząc po sobie....
— Otóż to nauka — rzekł po polsku Krasnodębski spokojnym głosem człowieka, który się wszystkiego spodziewał, że potrzeba wstawać rano.
Ale Karskiemu czmychnąć się udało.
Oficer usiadł i zdjął kaszkiet z głowy. Nikt już na niego nie zważał.
— Jużciż wiekuiście nas tak trzymać nie będą — odezwał się Krasnodębski prawie wesoło — tymczasem trzeba myśleć, aby życie salwować, aleśmy pod strażą.
Podszedł do oficera.
— Mam panu kilka zapytań uczynić — rzekł, kłaniając się.
Oficer oświadczył gotowość do odpowiedzi.
— Ponieważ jesteśmy pod komendą pańską — naprzód, mam ja się prawo umywać?
— Zupełne.