Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I ubrać?
— Jak się panu podoba.
— To dobrze — ozwał się z powagą Krasnodębski, a posłać po kawę?
— Byleś sam pan iść nie chciał — a nawet jeśli, tylko do kafenhauzu i w towarzystwie żołnierza, zgadzam się i na to.
— Pan jesteś nadzwyczaj miły i grzeczny, zawołał Krasnodębski, myślę więc, że będąc u nas w gościnie, napijesz się i kawy z nami.
— Nie, odparł śmiejąc się oficer.
— Dla czego?
— Kawa mogłaby być zatruta. O życie jednego żołnierza nie idzie — odezwał się żartobliwie oficer, ale panowie moglibyście uciec na sesyą.
Zaczęto się śmiać. Obstąpili wszyscy oficera — który zachował swój dobry humor, choć widocznie się zmuszał do niego.
Ciemniewski wrzał.... I to sejm? i takiego sejmu takie wolne głosy mają mieć jakąkolwiek wagę! zawołał... nie zważając na świadka. Prawdziwie ozłocićby należało i jenerała, co tu go przysłał, i jego.... Możeż być co dla nas pomyślniejszego nad taką przemoc jawną? ale to na nasz młyn woda!
Inni milczeli.
Mikorski w sypialnym pokoju spieszył się ubierać.
— To nie może być, rzekł Kimbar, to nie potrwa. Karski uciekł, dostanie się do zamku i na salę, odezwie się do sejmujących... upomną się o nas. Sievers będzie zmuszonym nas wypuścić.
Z kolei Krasnodębski się ubierał. Mikorski wyszedł i zadumany siadł pod oknem. Okno wychodziło ku domowi, w którym stanęła szambelanowa. Postrzegł tam ruch niezwyczajny.
Ze wszystkich na piętrze szybek pootwieranych wyglądały ciekawe głowy wywabione tym widokiem... wojskowéj straży... Spostrzegł Mikorski piękną czarnobrewę, która z załamanemi stała rękami i głową zlekka go powitała... Nieznacznie się jéj odkłonił... W drugim oknie stał szambelan blady — nie śmiejąc widocznie zbyt blizko przystąpić, aby go żołnierz nie