Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z którą tu Podkomorzy był przed godziną — hę? — mówił Hojski.
— Jakiej?
— Że mój pan Erazm się ożenił! — krzyknął Strukczaszyc.
Z tą nowiną właśnie jechał komornik i, dla dodania sobie męztwa, upił się w drodze. Pałając zemstą przeciw sędziemu spodziewał się ją nasycić, za narzędzie używając Strukczaszyca. Wiedział on już o wszystkiem, i o podróży sędziego. Pytanie zadane było mu cudownie na rękę.
— Hę! — to pan już wie! — krzyknął — Hojski zbladł.
— Co pleciesz! co!
— Pan już wie!
— Nic nie wiem, oprócz, że Podkomorzy bałwan, a tyś pijany.
— Kaczor popatrzał dokoła.
— Wszystko to może być — dodał — a mimo to p. Erazm się ożenił — no! i niéma co mówić, że się pięknie ożenił.
Ledwie wyrazów tych pomówił Kaczor, gdy Strukczaszyc doń przyskoczył, chwycił go za piersi, strzepnął nim i głosem okropnym wrzasnął:
— Ty, jakiś! Co gadasz? co?
Hojski zrobił to w pierwszem uniesieniu, nie myśląc; gdy zobaczył w rękach swych nieszczęśliwe-