Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biedz do Kasztelanowej, której dzwonek coraz natarczywiej słyszeć się dawał.




We dworze Łopatyckim smutniej teraz było niż kiedykolwiek, Czemeryńskiego niczem rozerwać i z myśli ponurych nie można było wyprowadzić.
Miał przeczucia trwożliwe, a wiadomości przywożone przez Kaczora, który zgodnie z instrukcyą swojego pryncypała, straszył potrosze wywłaszczeniem i to jeszcze na rzecz wroga — wprawiły Czemeryńskiego w rodzaj gorączki.
— Wszystko w świecie! — mówił w duchu — lecz temu łajdakowi nie dam powąchać kawałka mojej ziemi!
Szukając środków wybrnięcia z długów, wpadł wreszcie na myśl sędzia: poradzenia się jedynego człowieka, którego za przyjaciela uważał.
Posłał się dowiedzieć o Podkomorzego; ten był w Warszawie. Spodziewano się jego powrotu, kazał więc arendarzowi dać sobie znać umyślnym, jak tylko przyjedzie.
Po dosyć długiem oczekiwaniu, żydek oklep przybiegł, dając znać, że Podkomorzy przybył do domu. Jednej chwili nietracąc, kazał Czemeryński zaprzęgać.
Nie spodziewał się go Buchowiecki, sam zakło-