Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nigdy w świecie nie pozwoli! Nigdy! a może też i ty sobie z głowy wybijesz.
— Nigdy w świecie! Do śmierci ją kochać będę! Krzyknął Erazm — nie wyrzeknę się za nic!
Panna Blandyna usta mu zamknęła i była przybita tak niespodzianą wiadomością, że potrzebowała z nią uciec gdzieś na osobność i pomyśleć co czynić.
Erazm przez ogród dostał się do swojego pokoju. Pobiegł naprzód do szufladki zobaczyć czy skarb był na miejscu: rękawiczkę znalazł, pocałował i ukrył dla bezpieczeństwa gdzieindziej. — Jak zbrodniarz teraz czekał strasznego ojca sądu i godziny indagacyi.
Daliśmy już nieco poznać czytelnikom Strukczaszyca: był to człowiek milczący, rozważny, zamknięty w sobie, nielubiący próżnych utarczek na słowa.
Wyszedłszy z pokoju syna, po rozmowie z siostrą, najpierw list, który miał wyprawić, odrobiną laku, jaka mu pozostała, zalepił, wyprawił, a dopiero począł myśleć o rękawiczce.
Rozważał: czy mu się z synem należało rozmówić otwarcie, czy nie? Gdyby rzecz była seryo, syn go sam powinien był zaczepić.
Nadawać płochemu bałamuctwu może, nazbyt wielkie znaczenie ani wypadało, ani godziło się.