Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dodano Strukczaszycowi na całą resztę wieczora, przybocznego stróża, obawiając się nowego starcia.
Czego jednak nikt naówczas ani przewidywał, ni się mógł spodziewać, to, że w tym ogromnych rozmiarów mazurze, gdy się poczęły mieniąc pary, mężczyznami i paniami, Erazm, tańcujący wesoło z p. Wiśniewską, która ze ślicznego tancerza swego niewymownie była szczęśliwą — nagle w wirze skaczących, plączących się, podających sobie ręce i rzucających, znalazł się przy p. Leonilli. Panna czy się nie postrzegła, czy zapóźno go poznała, podała mu rączkę: Erazm ją chwycił i poszli razem.
Była to najpiękniejsza para na całem weselu; ale gdy ją ujrzała maleńka pani sędzina, zrobiło się jej słabo, krzyknęła:
— Ach — i omdlała.
Rzucono się ją ratować, gdy już Erazm wrócił do swojej p. Wiśniewskiej, która pół-żartem szepnęła mu:
— O! już waćpana teraz nie dam i nie puszczę — proszę mi nie robić — niewierności! (Było to z francuzka, ale pochlebnie).
Po mazurze, St. Aubin, której oka nie uszło, że Leonilla zmuszoną była przetańcować z synem pana Strukczaszyca, przybiegła do wychowanki.
Pierwsze słowo Leonilli było (ale na ucho):
— A! żebyś wiedziała jak tańcuje!