Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wcale nie miała zastosowywać do formuł Konrada, i t. p. Żądała pani, aby apartamenta dla gości były jak najobszerniejsze i jak najzbytkowniej przygotowane, i t. p.
Juljan się zgadzał na wszystko.
Na ostatek wypadło rozwiązać i to pytanie, czy syn miał sam jechać ojca i matkę zapraszać, czy listem się ograniczyć.
Ale list, nie mógł zrobić najmniejszego wrażenia, a Juljan chciał rodziców mieć u siebie. Była to może fantazya, ale uparta.
Raz mężowi dawszy upoważnienie do działania, pani Helena zdała wszystko na niego i zabawiała się znowu wychowywaniem Wandalinka... który, jak się zdaje, nie potrzebował nauki, i z życiem dostatecznie był obeznany. To wczesne zepsucie zdawało się bawić panią Juljanowę.
Ponieważ na Św. Jan już zapóźno było w tym roku zapraszać, postanowił pan Juljan sam bez żony, jechać na imieniny i ojca do siebie na połowę Lipca, urodziny żony zaprosić.
Św. Jan nie obiecywał się teraz tak uroczyście, — z rodziny tylko jeden Bronisław i to sam miał się znajdować w Wólce. Lola była trochę chora. Mecenas wolał przybiedz później i składał się jakimś pilnym interesem. Sąsiedzi zato w wielkim obiecywali się komplecie.
Przyjechawszy w wigilją p. Juljan nie tracąc czasu, udał się do matki, jej się zwierzając, że i on