Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i żona za dowód największy łaski żądają odwiedzenia Chrzanowa. Przedstawiał on to jako niemal konieczność, ażeby ludzie fałszywych wniosków nie wyciągali o preferencyach rodziców dla Bronisławowstwa i t. p.
Mocno się skłopotała Sędzina, przewidując trudności, Juljan nalegał.
Szczęściem Sędzia był zupełnie zdrów, a Juljan wszelkie możliwe ułatwienia i dogodności ze swej strony przyrzekał... Sercu matki przykro było pokrzywdzić nawet pozornie jedno z dzieci.
Zarazem pan Juljan, zapraszając ks. Zarembę, starał się go ująć sobie, aby on popierał sprawę.
— Jeżeli rodzice uszczęśliwili Bronisławowstwo tak długim pobytem — rzekł — niechże nam nie odmawiają pobłogosławić nasze gniazdo, którego wcale nie znają. My do tego błogosławieństwa największą przywiązujemy wagę.
To mówiąc, Juljan, który wraz z żoną był bardzo pobożny, gdyż ortodoksya stawała się modną, pocałował w rękę ks. Zarębę. On, znajdował życzenie to słusznem i przyrzekał je popierać.
Sędzia gdy z tem syn wystąpił w początkach się uląkł, opierał ale w końcu rozczulił, i dał się przekonać, że rzecz była potrzebna, słuszna i możliwa.
— Widzisz, Bronisławie — szepnął stary wieczorem do niego — coś ty mnie narobił wyciągając do Warszawy, teraz muszę Juljanowstwo odwie-