Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wego zostać mogło. Zdumieli się wszyscy, gdy wykaz dokładny, oprócz należności na Julianie i zapisu stu tysięcy dla Justysi, jeszcze blizko czterechkroć sto tysięcy kapitału wykazał.
Wólka oceniona nizko, miała się dostać najmłodszemu, Mecenasowi, a jeżeliby on jej objąć nie chciał lub nie mógł, jednemu z braci starszych. Sędzia prosił i zaklinał, ażeby jej nie sprzedawano.
Drobnych legatów było wiele, bo o żadnym ze starych sług nie zapomniał Szelawski, — zapewnił utrzymanie Podkomorzynie, zostawił pamiątkę siostrzeńcowi i t. p.
Sędzia chciał być pochowanym we wspólnym grobie z żoną, bez żadnej okazałości, starym obyczajem gospodarzy wiejskich, — rozkazując, aby go para czarnych wołów prostym wozem na cmentarz zawiozła...
W milczeniu wysłuchano czytania testamentu długiego, opatrzonego kilku kodycylami i anneksami.
Z twarzy dwóch spadkobierców, stojących z oczyma spuszczonemi niepodobna się było domyślać, jakie na nich wrażenie uczyniła ostatnia wola ojca.
W spisie funduszów należność na Julianie została wciągniętą i miała mu być na jego schedę zaliczoną. Podział zresztą pomiędzy rodzeństwo miał być równy, i ten tylko, który przy Wólce z pewnemi ciężarami pozostawał korzystniej, był wyposażony. — Część inwentarza przychodziła mu