Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co się z Wólką stanie? Pustka... ruina... wróble na strzesze, sowy na poddaszu, najemny włodarz gospodarzem, a te ścieżki, któremi ona święta moja niewiasta chodziła przez tyle lat — zatrą stopy obcych ludzi... Grób — grób — groby.
Mniejsza o gniazdo... ale co z wami, co z wami się stanie, jeżeli mnie nie posłuchacie. — Zginą marnie Szelawscy!
Mówicie sobie w duchu, stary nieprzytomny bredzi...! a ja powtarzam wam, że gdy Bóg chce naród ukarać, to mu rodzinę rozbija... bo bez rodziny niema społeczeństwa ani narodu, a wy tego rozumieć nie chcecie. Każdy z was chce być samoistną głową — i niech nią będzie w domu, ale z domów tych złóżcie jednotę, zakon, całość, poczuwajcie się do braterstwa, miłujcie się, szanujcie — chrońcie od upadku... brońcie od niesławy.
Łzy mu się potoczyły po twarzy.
— Zaklinam was, niech się serca otworzą — posłuchajcie mnie...
Jeden ks. Zaręba był mocno poruszony i Justyna płakała... Bronisław miał twarz w osobliwy sposób skrzywioną, lecz widać było, że go to męczyło, a nie rozczulało, Mecenas słuchał z głową na piersi opuszczoną, twarzy nie odkrywając. Szelawski potoczył oczyma... i skinął na Bronisława.
— Słowa moje powtórz Julianowi, powiedz mu, że to ostatnia wola ojca, prośba, żądanie pod