Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy się to działo w ogrodzie, Bronisław wypatrzył chwilę i znalazłszy ojca samego, wystąpił nie z prośbą, ale ze sprawozdaniem ze swego stanu majątkowego i z dorobku, który winien był swej zabiegliwości..
Szelawski słuchał go z zajęciem, zdawał się cieszyć nawet, lecz nie okazał, ażeby mu drogi i środki obrane, wielce się podobały.
Gdy w końcu zmęczony Radca mówić przestał, ojciec westchnął.
— Cieszę się, że wam się powodzi, rzekł Wszyscy uganiacie się za fortuną, jak widzę.. Za moich czasów było inaczej, myśmy ją uważali za narzędzie, nie za cel zabiegów..
Dzisiaj inny jest prąd wieku.. Wszystkie wasze wysiłki, całe staranie, aby się prędko dorobić i wiele, a im się więcej dorobi, tem chciwość rośnie.. i tak niema temu nigdy końca.
Uśmiechnął się staruszek..
— Wszyscy jesteście szulery i gracze..
— A! przerwał, chcąc się wytłumaczyć Bronisław, mamy dzieci, dla nich więcej, niż dla siebie pracujemy..
— Chcecie więc, aby oni próżnować mogli? odparł stary. Mnie się zdaje, że dać im wychowanie i pierwsze środki do zużytkowania go — to obowiązek rodziców. Niech potem pracują.
W ten sposób chłodno, spokojnie, Szelawski odpowiadał synom, sprowadzając zawsze rozprawy