Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pytania, odpowiedzi, niedokończone opowiadania krzyżowały się nieustannie.. Sędzinie na twarz wystąpiły kolory, Szelawskiemu ze wzruszenia ręce drżały.
Z kolei uścisnąwszy synów, powracał do każdego z nich, zadając pytania, obawiając się dla jednego z nich okazać obojętniejszym. Sędzina tymczasem zajmowała się paniami, przepraszając je z góry, jeżeli w Wólce nie będzie im tak wygodnie, jakby pragnęła.
Julianowa półgębkiem zaręczała, że w Wólce, w kochanej Wólce, u rodziców zawsze im było najlepiej, najwygodniej, — że wszystko tu było doskonałe.
Bronisławowa potwierdzała wymuszonemi uśmiechami.
W sali jadalnej przygotowywano herbatę, nie czekając na Sabinę, której się tegoż dnia spodziewano, ale godzina przybycia nie była oznaczoną.
Sabina, córka państwa Szelawskich, która, po mimo skromnego posagu, wyszła za bardzo zamożnego, starej i pańskiej rodziny człowieka, zakochanego w niej dla piękności, którą słynęła — opływała także w dostatkach, a żyła w tym świecie, do którego Julianowstwo tak bardzo dostać się pragnęli. Pani Julianowa musiała próbować przez siostrę braterską ułatwić sobie wstęp do niego i zostać zawiedzioną, gdyż — pomimo pozornej uprzejmości, między paniami chłód panował.. Mąż