Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

monialne — że nie żyło z sobą i stosunki coraz ostygały, ale nie przypuszczała takiego antagonizmu, takiej wojny. Justysia, która widziała więcej, słyszała lepiej, choć nie wtajemniczona całkowicie, dorozumiewała się wiele, aleby była miała za grzech ostrzegać o tem Sędzinę i martwić ją niepotrzebnie.
Kunaszewski stary także więcej od innych wiedział, zwierzał mu się Mecenas, lecz jak ognia obawiał się wmięszania w sprawę tak delikatną i tak smutną.
Starzy więc z kolei ulegając wpływom przeciwnym, wahając się — pozostawali w szczęśliwej nieświadomości swojego położenia. Pomiędzy nimi ta była różnica zdań, że Szelawski chciał wracać, a Sędzina więcej głosowała za opóźnieniem. Przeciągało się to z dnia na dzień, — i trudno było przewidzieć, na czem się skończy.
Po rozmowie Mecenasa z Radcą, która była formalnem wypowiedzeniem wojny, Lola popłakawszy z gniewu, zaczęła rozmyślać nad tem, ezyby jej nie wypadało na ostatek matce wyznać wszystko, i do niej się odwołać. Ważyć się na taki krok bez porady męża nie chciała, Bronisław się wahał, nie życzył sobie rozgłosu i niepokojenia rodziców..
Nie przestając na tem, pani Bronisławowa znając wpływ i rozsądek Justysi — wezwała ją, dosyć niewłaściwie do rady, ale przestraszone dziewczę natychmiast całując ją po rękach, zaczęło prosić,