Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciwko niemu zniechęcało. Widział w tem oczywisty podstęp, zdradę, usiłowanie opanowania starych, intrygę.
Nie mógł tego bratu przebaczyć..
Potrzeba było dość długiego czasu, nim po przechadzce z myślami, które mu się naciskały do głowy, pan Mecenas trochę ostygać zaczął..
Nie wiedział jeszsze co pocznie, ale z góry postanowił nie pozostać z założonemi rękami wobec tej wypowiedzianej mu wojny. Nie inaczej bowiem postępowanie brata uważał jak za przeciwko sobie wymierzony krok, odbierający mu nadzieję pozyskania sobie starych..
Nie zastanowił się nad tem, że on sam rozpoczął w podobny sposób zabiegi około nich, że Bronisław płacił mu równą monetą — czuł się pokrzywdzonym i zagrożonym.. Upokarzało go to zresztą, że on, co się miał za tak zręcznego i przebiegłego, dał się Bronisławowi uprzedzić, uśpić i tak wielką odrazu nad sobą uzyskać przewagę.
Nie taił bowiem przed sobą Kalikst, że pan Radca nadzwyczaj zręcznie i szczęśliwie, potrafił zdobyć to, co za sobą nieobliczone mogło ciągnąć następstwa..
Rodzice przybywali do Warszawy, zdawali się na Bronisławowstwa, mieli być na ich opiece, pod ich nadzorem, nieustannie otoczeni przez nich! Łatwo było przewidzieć, że się tu przywiążą do wnuków, że pani Bronisławowa staruszkę z ich