Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomocą sobie pozyska, że w ciągiem obcowaniu ze starym Szelawskim Radca w końcu i na rozporządzenie kapitałami wpływ stanowczy potrafi zdobyć. Mecenas nigdy go tak zręcznym nie sądził, a nadewszystko tak skrytym i przebiegłym. Przypisywał osnucie całej intrygi Loli.. — Było to oczywiście jej dziełem.
Dać za wygranę! myślał, powracając do domu Mecenas. Nigdy w świecie! Wojna, więc wojna!
Trzeba było obmyśleć teraz bacznie środki prowadzenia jej, aby o ile możności poniesioną już klęskę powetować.
Mecenas miał tylko teraz jeden środek, jedną drogę. Stanowczo należało zbliżyć się do Justysi, korzystać z tego, iż mu ją, jakby naumyślnie tu przywieziono, i starać się ją pozyskać. — Kalikst gotów się był z nią ożenić, a przynajmniej dać poznać, iż mógł się aż tak daleko posunąć..
Potrzeba było z Bronisławowstwem pozostać na jak najlepszej stopie, udawać prostaczka, i nie brać im za złe tego podstępnego pochwycenia rodziców. — Mecenas nabrał otuchy.
— Ha! no — zobaczemy! rzekł w końcu, kochany brat sam może wpaść w sidła, które na nas zastawił. — Zręczny! prawda — ale to dopiero początek. Na wyścigach niekoniecznie ten pierwszy staje u mety, kto się pierwszy naprzód wyrywa!
Dodając tak sobie odwagi i obmyślając dalsze