Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Całe miasto mówi o cudownym bnkiecie jaki dziś rano otrzymała, od któregoś ze swych wielbicieli — i — niegodziwa wyrzuciła oknem precz do ogródka... gdzie go w najopłakańszym znaleziono stanie.
Znowu spojrzała na Hermana, który zebrał się wreszcie, mocno zdumiony tą szczebiotliwością niespodzianą, na odpowiedź.
— Szczególna to rzecz, jak panie wiecie o wszystkiem nie wychodząc z domu?
— A! tak, o wszystkiem, nawet co robią aktorki i ich adoratorowie, uśmiechając się rzekła Iza...
Na ostatnim wyrazie położyła nacisk widoczny, patrząc Hermanowi w oczy.
— Czy to pani znajduje tak dziwném, że te panie mają adoratorów? zapytał.
— Na scenie zupełnie to pojmuję, ale za sceną mniéj...
— Czyż tylko aktorki na scenę występują? rzekł Herman — mnie się zdaje, że i kto inny czasem odegrywa role pewne?...
— Ale przy tych paniach myśmy dyletantki! wzdychając naiwnie odezwała się Iza.
Herman, dla którego zjawiła się zupełnie nową ta Iza, co wprzódy prawie mówić nie umiała, z podziwienia głupiał.
— Pani, rzekł, trzeba przyznać talent prawdziwéj artystki... To mówiąc skłonił się jéj nizko... Lelia bardzo zręcznie dorzuciła do tego początku rozmo-