Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A wszystko to — zawołał Lubicz, który perorować lubił — z téj fałszywéj i zgubnéj powstało zasady, że ludzkość ulega prawu postępu. Gdzież ten postęp? jaki? Stary porządek społeczny oparty na tradycyach, na bożém objawieniu, na wiekuistém doświadczeniu obalono, a nikt nowego zbudować nie umie. Negacya stworzyła ruinę i zniszczenie tylko, niepokój w umysłach — chaos w pojęciach — ten miły stan, wśród którego żyć mamy niezrównane szczęście!
— Brawo! brawo! poklasnął Paprzyca; złotemi literami drukowaćby to należało na pożytek powszechny. Nikt zdrowiéj nie pojmuje zadania nad pana — postęp i fałszywa jego idea przyczyną wszystkiego złego... Dla postępu tego zaczęto szukać formuł nowych, mędrkować, obalać, wyzwalać, oświecać... stworzono ideał ludowy, massy odciągnięto od pracy... zasypano nas proletaryatami bez końca... żadnéj powagi... żadnego rządu, żadnéj władzy z góry, zdetronizowano nawet Boga, a posadzono na jego miejscu rozum ludzki, który od grana opium w szał się obraca...
U staréj szlachty polskiéj był zwyczaj pić wódkę przed obiadem; tu zaś w salonie hrabiny i innych tegoż wyznania rozpoczynano zawsze wieczorną biesiadę od podobnych drastycznych deklamacyi, któremi uspokoiwszy sumienie (zalawszy robaka), siadano potém do wista i do obmowy bliźniego. Temat to niewyczerpany, waryacye z niego bardzo łatwo udatne się tworzą... Paprzyca więc i Lubicz przy