Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towarzyszeniu Kuczaby odegrali koncert na konserwatyzmie, a Lubicz go dokończył, następującym wykrzykiem:
— Oświecanie ludu w modzie! oświecanie! Nie są im w stanie dać więcéj oświaty nad to, żeby poznali, iż są siłą i że społeczeństwo obalić mogą! Niedouczony mędrek łaknąć będzie wszystkiego, i rzuci się na wszystko! Oświecanie ludu chyba dla tego, by nim nikt rządzić potém nie mógł, i panowanie nieładu wprowadzić...
Był właśnie w tém miejscu perory, gdy nowy gość wszedł po cichu.
Był to zaproszony niepotrzebnie a bez złéj myśli pan Sylwan Ramułt, którego Herman tu wciągnął. Na widok jego zamilkły usta i zgroza odmalowała się na twarzach. Hrabina mimo różu i bielidła zarumieniła się z niezadowolenia, oddając mu jego ukłon bardzo nieznaczném skinieniem głowy; inni przytomni nadęli się, usta powykrzywiali i zaczęli ustępować jak od zapowietrzonego.
Sylwan wcale się nie zdał zmieszany tém przyjęciem, wytrzymał je mężnie, spokojnie i poszedł powitać brata, który teraz dopiero spostrzegł jak niepotrzebnie wprowadził tu radykała znanego ze swych zasad, w koło, które się ze wstydem od niego odwracało. Matka domyślając się, że była winną tę przykrość Hermanowi, z ukosa rzuciła mu okiem zagniewaném... Milczenie głuche, ciężkie, przykre, rozeszło się aż do ostatnich kończyn sali. Sylwan