Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co tydzień do matki, prawie równie często odbierał o niéj wiadomości przez pannę Złocińską... naostatek zjawił się napowrot... Wielka była radość w domu... hrabina nie chciała go na chwilę puścić od siebie, lecz ku wieczorowi zaszło coś takiego, że Złocińska musiała przybiedz z kroplami... z wodą... a syn na klęczkach w ręce całując uspakajał. Snadź o czémś się dowiedzieć musiała, ale nawet pannie Złocińskiéj pozostało to tajemnicą... a pan Herman zamilczał... Kilkanaście dni upłynęło nim przyszła powoli do siebie i dawny spokój ducha odzyskała. Smutna była wszakże ciągle... Złocińska doskonale umiejącą z niéj dobywać najskrytszych serca tajemnic, tym razem, mimo największych zachodów — o co szło, ani się dowiedzieć, ani domyślić nie mogła.
Głuche tylko zaczęły chodzić wieści po świecie, że hrabia Herman Ramułt się żeni.
Nie wiedziano z kim, a dorozumiewano się, że nic tam osobliwego być nie może, kiedy tę rzecz kryją.
W istocie Herman się ekwipował, a co dziwniejsza, robił wyprawę dla żony. Można miarkować, jakie ztąd wnioski ciągniono. „Gdzieś takie to musi być ubogie, że koszuli nie ma na grzbiecie, bo słyszę szyją dla niéj bieliznę.“
Ruszano ramionami... Lubicz poniekąd uważał to za palec boży nad familią, która go na łono swoje przyjąć nie chciała.
Jedni powiadali, że zaślubia córkę ekonoma, drudzy, że chłopkę, inni nawet szli tak daleko, iż szep-