Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/192

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Zkąd pewność? spytał Szerszeń... Jest lekarz tylko...
    — Ja potrzebuję natychmiast widzieć brata, powtórzył Herman... mój brat jest tu! musi być...
    Szerszeń zmilkł... zafrasowany...
    W téj chwili przypomniał sobie boczne wschodki, którémi go mógł wypuścić, zamknął wnijście mrucząc... poszedł do Sylwana i gwałtem go prawie oderwawszy od Violi, któréj pogroził, spuścił się z nim po cichu do ogrodu...