Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

serc pobótwiałych uderzyło ku niéj, ilu śmiertelnie zakochało się studentów — ilu finansistów myślało o kupieniu tego klejnotu... Statystyka tego wieczoru pamiętnego nie zapisała.
Nie podziwiano może tyle przejęcia się rolą, wdzięku z jakim ona była odegraną, jak — nadewszystko to, że Julietta potrafiła być hrabianką Capuleti... będąc w istocie córką ubogiego proletaryusza.
Po lożach to obudzało zajęcie, podziw, domysły różne i złośliwe szyderstwa.
W ciągu scen, które mimo towarzyszących Violi artystów — dość nieudolnych, szły nieźle wcale, Hanna kilka razy rzuciła okiem na Sylwana... i znajdowała go zawsze zatopionym w sztuce... Uczyniła nawet jakąś uwagę z tego powodu panu Hermanowi, który — choć z równém zajęciem wpatrywał się we Violę, uśmiechnął się i spojrzał na Sylwana...
Tragiczny akt piąty... grała artystka tak straszliwie rozpacznie, tak do zbytku prawdziwie, iż najsurowsi nawet sędziowie nie mogli się powstrzymać od chwilowego wzruszenia... Kurtyna zapadła wśród grzmotu oklasków i wywoływań namiętnych Violi... lecz zamiast niéj, po długich krzykach wyszedł tylko sam dyrektor oznajmując ze strapieniem wielkiem szanownéj publiczności, iż ulubiona artystka mocno zachorowała i musiano nawet wezwać do niéj lekarza.