Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kojnie prawdy... piękna, dobra. Herman jakby zrozpaczywszy o znalezieniu ich bawił się podrzucaniem szyderskim tego wszystkiego co było fałszem, brzydotą i złem... Z temi sprzecznemi usposobieniami, może nie tak trudno było się porozumieć, jak się zdawać może. Jest w człowieku pragnienie uzupełnienia swych pojęć, poszukiwaniem trybów i kategoryi przeciwnych, których samby dojrzeć nie mógł. Często sprzeczne zupełnie charaktery godzą się najdziwniéj, gdy podobne nie mogą podziałać na siebie, bo się od razu poznają, czują i jednoczą... Jak w przyrodzie przeciwnych prądów powstają siły złożone, tak w duchowym porządku... antytezy często rodzą sympatyę...
Dla tego może sceptyczny, żartobliwy, szukający skaz i plam Herman nie tak raził Hannę, jak się lękała, dla tego surowa jéj powaga i umysł dążący ku ideałom nowe dlań odkrywając światy — zachwycał go i był dlań pożądaną wonią niebieską.
Hanna, w rozmowie z Hermanem, odzyskała dawno stracony uśmiech, a on chwilami zmuszony był przejść z szyderstwa do zastanowienia nad fenomenami, których oko jego nigdy dotąd nie dostrzegło...
Z wielkiem podziwieniem a nie mniejszą radością, dostrzegł pan Aleksander, zauważyła starościna tę ożywioną rozmowę, w któréj Hanna brała udział chętniejszy niż zwyczajnie. Jedna Lelia, mimo spokoju i wiary jaką miała w przyjaciółkę, dla brata była zazdrosną.