Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

draźnić uczucia bardzo biednego i tak serca... Nie sądzę, ażebyś to powiedział na seryo, z myślą poważniejszą, z jakim zamiarem.
— Tak jest, pani, powiedziałem to z namysłem, seryo, z zamiarem; ale jeślim panią mimowolnie obraził...
— Nie, panie Hińczo... tylko powtórz mi raz jeszcze, popatrzywszy na tę twarz zwiędłą, na oczy zgasłe, na nieudatną postać moję... czy możesz mieć w istocie jakie zamiary?
— Twarz pani wydaje mi się tak piękną jak jéj dusza i dlatego spodziewam się przebaczenia.
— Ale powiedz mi pan całą myśl swoję jasno i wyraziście — przerwała hrabianka — i nie bawmy się w zagadki i nie łapmy na słowa. Ja się nie pogniewam za nic.
— Więc gdybym śmiał się oświadczyć o jéj rękę, ja biédny szlachcic bezdomny?...
Justyna podała mu rękę milcząc.
— Masz ją — rzekła — oddam ci ją: byłeś pierwszym, dla którego serce moje coś było warte... coś się nie zraził moją biedną, smutną postacią... bądź mi dobrym, bądź mi łagodnym, i nie daj zwątpić o ludziach.
Pan Marek, wedle obyczaju i w istocie może ze