Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie chciałbym na me sumienie brać — odezwał się — przyszłości twej; ani może wiesz, jak dalece prawdę mówisz, wspominając męczeństwo... nigdzie ono nie jest łatwiejszem jak u nas.
— Tem ci chlubniejsza walka — rzekł ryży. Tu jest nas dosyć i więcej niż potrzeba... z ewangelią nową nam stąd, z tej kolebki odrodzonego chrześcijaństwa, iść należy do innych narodów.
Obejrzał się.
— Tilius ma wielką ochotę do Polski — rozśmiał się jeden z końca stołu. — Prawdać to, że tam worek napchać można, ale i guza oberwać.
Ryży się zarumienił i zagniewał.
— Tak, a tu guza wprawdzie oberwać łatwo, lecz na tem koniec — rzekł wzdychając. Palatinidesie, bierz mnie z sobą!...
Janusz spojrzał nań dziwnie zamyślony.
— Zachęcać cię nie będę, ani odradzać nie myślę, a jeśli jechać zapragniesz, dlaczegożbym odpychać miał.
Tilius wstał żwawo.
— Słowo się rzekło — zawołał — jadę. Nie mam ani brata, ani siostry, ani ojca, ani matki, ani żywej duszy; nic mnie tu nie trzyma.
— A no — rozśmiał się ktoś z boku —