Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zobowiązania się do przyniesienia odpowiedzi: co tem pewniejszem było, że szlachcic zapamiętały jechał tylko do domu wziąć pieniędzy u żydów, aby do procesu co rychlej powracać.
Podjął się Szeliga do własnych rąk wojewodzica pismo oddać, bez świadków; obwinął je w chustę, na piersiach pod żupanem zapiął, i opatrzony na drogę dobrze wyruszył.
Wojewodzic od śmierci matki siedział przy stryju. Chciałby go był pan pisarz czynniejszym widzieć i szczęśliwszym. Janusz przygnieciony, znękany, niepewny przyszłości, chodził do niepoznania zmieniony. Opuściła go żywość i wesele młodzieńcze, nadzieje, nawet ochota do życia. Wystawiony był na natrętne i złośliwe ludzkie wejrzenia, krył się więc, zamykał i niechętnie nawet do stryja wołany przychodził, gdzie zawsze prawie dosyć było ludzi, a towarzystwo nie inne tylko jak zwykle, złożone ze zbiegowiska różnofarbnego.
Dobrego serca i litościwy pisarz, usiłując czemś zająć synowca, badał jego upodobania, nastręczał konie i myśliwstwo; ale Janusz do niczego nie miał serca. Dni spędzonych w Wittemberdze wspomnienie truło mu wszystkie chwile: przenosił się tam myślami, tęsknił. Kilka razy stryjowi napomykał, że nie mając tu co czynić, radby powrócił do nauk; a no pisarz głową na to potrząsał.