Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lub gdzieś, tam gdzieby jego przeszłość jak najmniej znano; podstawiono go Wilmsowi, a po krótkiej naradzie, gdy się przyznał, iż jakiś czas w Zalesiu był, pociągnął go Wilms do Hennichena. Zaranek nieco po niemiecku szwargotał.
Przychodził on z usposobieniami jak najgorszemi w ogóle dla pisarza i gniewny nań, że się tam utrzymać nie mógł.
Gdy go wprowadzono na te spytki, począł od najgorszych rzeczy.
— Ten człowiek, — mówił — żadnej wiary nie ma, a jego zbór, to jama, w której tylko plugastwo gnieździć się może. Jam tam nie wytrzymał... otrząsłem proch z nóg moich i uszedłem.
— Przecież co za człowiek z pisarza tego? co tam czyni wojewodzic?
— Siedzi na łasce pana stryja, a człowiek to jak księżyc zmienny, u którego nigdy wiedzieć nie można co jutro będzie: katolik z rana a nowochrzczeniec wieczorem.
Trząsł głową i ruszał ramionami Zaranek, a że sobie wyobraził, iż go dla spraw nowej konfesyi badano, w to najwięcej bił, że na pisarza nic rachować nie było podobna.
Zaczepiano go dopiero o rodzinę — i tej nie pożałował.
— Wszyscy, — rzekł — nie spełna rozumu;