Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starczone srebra na przyjęcie posłów ruskich nie był zapłacony.
Sprawa ta więc zdawała mu się do załatwienia trudną.
Kołując dopiero i nie rychło Hennichen począł dopytywać o rodzinę Rochitów, o którejby się rad był coś dowiedzieć, bo miał jednego z nich u siebie w domu, a chłopię mu do serca przystało. Udał też, żeby mu się może do dworu opieka wojewody przydała.
Na wspomnienie dopiero familii tej i wojewody uderzył w ręce Wilms i bystro spojrzał w oczy Hennichenowi, który się nieco zmieszał, bo go uczeń odgadnął.
Ten go w ramię pocałowawszy, dodał z westchnieniem:
— Teraz już wszystko wiem.
— No to mów — odparł Hennichen.
— U nas to już głośno o tem, że się ojciec wojewoda syna zaparł po powrocie z Wittembergi, z powodu, że tam wiarę zmienił. Znają ludzie starego i zowią go człowiekiem żelaznym. Do tego przystępu niema ani z nim sprawy. Ale ma on brata, który się pono wydziedziczonym zaopiekował.
Wszczęła się tedy rozmowa długa i szeroka o domu, rodzinie i kraju. Wilms pojęcia bystrego człowiek, poznał był już dobrze stosunki polskie i fantazye panów i szlachty.