Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cichu konia i oparł się aż we Lwowie. Książę Karol, dowiedziawszy się o tém, kazał mu posłać przez umyślnego pachołka strzelbeczkę z pióra i garniec kartofli; dworzanie złorzeczyli tchórzostwu swojego kamrata, piorunowali, przeklinali Anglika, i mrucząc obchodzili go jednak, a Sir Smook w dzień naznaczony ostrzelał na cztéry rogi plac pojedynku, i zaczął milczeć jeszcze dumniéj, jeszcze gęściéj niż wprzódy. Ach! mój mosanie! rozumiałem, że ze skóry wyskoczę, gdy mię któś piérwszy oparzył tą wiadomością. Wstyd mi się zrobiło nie tylko za Tomka, ale i za cały dwór Radziwiłłowski. Więc nie tracąc chwili, nie mówiąc ni słowa nikomu, przybrałem konia i w kilka godzin ujrzałem się pod Białą. Było to, jak dziś pamiętam, wieczorem około trzech kwadransów na siódmą, w maju, kiedy powietrze tak czyste, wonne, słodkie, świat taki ponętny, tak zachęcający do życia; a jam pędził, mój mosanie, na łeb na szyję na śmierć niezawodną: bo podług wszelkich praw, piérwszy strzał należał Anglikowi. Gdy jednak niéma wyroku Boskiego, choćbyś gonił dwadzieścia śmierci razem, wszystkie one uciekać przed tobą będą. Miałem wtedy piérwszy