Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak jest, kochany stryju, to-by nigdy nie mogło nastąpić, dla piętnastu przyczyn. —
— Co? i jeszcze dla piętnastu przyczyn! Ty mi to śmiałeś, ty śmiész powiedzieć! Więc od dziś dnia, wyrzekam się stryjostwa, opieki, gardzę tobą — wyjeżdżam. —
— Ależ, drogi stryju, daj przecię sobie wymienić choć piérwszą z tych przyczyn: przed cztérdziestą laty nie było mnie jeszcze na świecie. —
— Przewidziałem, to jest, mogłem przewidzieć, że tak mi odpowiész. Głupstwo wieczna twoja przyczyna, i mógłbyś w niéj umieścić nie tylko jeszcze piętnaście innych, ale legijon legijonów. Otoż to młodzież dzisiejsza! Lituję się nad tobą, mój mosanie! Wyście nie warci nawet gniewu takich ludzi, jakimi byli wasi przodkowie! —
— Najświętsza prawda, drogi stryju! Po cóż więc było gniewać się na półgłówka, który w żaden sposób nie czuje się godnym i nie życzy sobie tego zaszczytu? —
— To jest, mówiąc po prostu, uczciwie, jak mówiono za moich czasów, gdy słowa były jeszcze sposobem do wynurzenia myśli, nie życzysz sobie, mój mosanie, abyśmy dłużéj mieszkali razem! Przewidzia-