Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poeta i świat.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.
Życie.

Lutni moja, ty ze mną, bo twe wdzięczne struny
Cieszą umysł strapiony.
A troski nie uspione
Prędkim wiatrom podają na morze Czerwone!
Kochanowski, Ks. II. VII.

Nie będę wam opisywał kilku dni szczęśliwych pierwiosnku życia Marji i Gustawa. Nie były one jeszcze takie, jak im się wydały z daleka: ciężyło wspomnienie gniewu rodziców, przekleństwa ojca; zamknięci sami z sobą wyczerpawszy rozkosze, pieszczoty, rozmowy, spojrzeli po kilku dniach w jasną przyszłość i zobaczyli ją szarą, długą, smutną. Marja dla siebie widziała w niej jeszcze tysiące odmian, zatrudnień, uczuć, dom, dzieci, cały świat kobiecy. — Ale poeta, biedny poeta! uczuł okropny mróz na sercu i z rozbijającym się urokiem miłości, która schodziła z nasyceniem, ujrzał po kilku dniach w Marji już nie anioła, lecz prostą kobietę, piękną, przywiązaną do niego namiętnie, ale poziomych uczuć i myśli. Smutny spuścił głowę, widząc jak się oszukał, i jak, co się pod maską miłości wydawało aniołem, było tylko człowiekiem. Marja po ziemsku przyjmowała poetyczne jego zapały, miłość jego eteryczną