Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak zwykle w gabinecie swoim, między dwunastą jednak a piérwszą gdy się goście Kijowscy zbierać poczęli, wyszedł na pokoje. Rozmowa między innemi toczyła się o połowie ryb przy samém wpadnieniu Rosi do Dniepru, któremu kże podskarbi był sam przytomny. «Zwyczajnie to i co rok dziać się zwykło, że w początkach wiosny przed ruszeniem się lodów na Dnieprze przybywająca w nim woda staje się powodem, iż mnóstwo ryb wciska się do Rosi o milę od Kaniowa do Dniepru wpadającéj, i na tém ujściu sieciami zastawionemi tyle ludzie tutejsi ułowić ryb umieją, że wielkiemi partjami schwytane znaczną im korzyść przynoszą. Tą razą ks. podskarbi do tysiąca ludzi już łówką samą zajętych, już dla zakupienia ryb przybyłych, znalazł na lodzie, a połów tak był obfity, że kilkaset wozów rybą napełniono. Król ciekawy był widzieć własnemi oczami tę obfitość i na ten koniec zlecił majorowi Gordonowi opatrzyć miejsce wygodne i bezpieczne ku temu. Ale wiosenne dni coraz niszczące lody, groziły niebezpieczeństwem, i zamysł zszedł na samym projekcie.»